Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!
 Dokument bez tytułu
Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!


terraexim


cenyrolnicze

 zuromin


polnet




Magdalena Kozera

Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

 

Ale to już było i nie wróci więcej…

 

Na pewnym rolniczym forum internetowym od niemal roku toczy się burzliwa dyskusja młodych internautów na temat rolnictwa PRL-u.

 

 

 

Dominują głosy wspomnień z nutką żalu, że wtedy rolnikom żyło się lepiej. Niezmiernie trudno znaleźć pojedynczy głos realisty, trzeźwo i z dystansem oceniającego tamtejszą rzeczywistość. Dość szybko ginie wśród postów o tym, że tata miał 3 maciory, 10 hektarów ziemi i żył jak pączek w maśle, a co więcej, produkcja na tę skalę pozwoliła mu nabyć dobry ciągnik i wszystkie potrzebne mu maszyny. Ostrożny dyskutant wtrąca zdanie, że gospodarka socjalistyczna miała zapewne swoje plusy i minusy, a sceptyk dodaje, że współcześnie młodzi rolnicy muszą ciężko pracować, żeby we właściwy sposób zagospodarować „trefny spadek po komunie”. Ktoś, może nieco bardziej dojrzały, wspomina o znacznym zapóźnieniu polskiego rolnictwa w stosunku do państw zachodnich, nieśmiało sugeruje też, że do wdrożenia postępu nieco przyczyniły się PGR-y i ich nie zawsze nieefektywna gospodarka.

 

Wątków, które poruszają internauci jest zresztą więcej: jest, wspominana zresztą z rozrzewnieniem (?!) szara strefa i załatwianie wszystkiego co się da poza oficjalnym obiegiem, są różnice w rozwoju kultury rolnej i sposobów gospodarowania między Wielkopolską a innymi regionami kraju, są nawet kwestie jadłospisu, ubioru i dwuzawodowstwa. Jest też populizm nie poparty wiedzą. A przecież żyjemy w epoce pełnej dostępności do informacji, dlaczego więc formułując poglądy i nadając im wydźwięk autorytarny nie sprawdzimy jak na prawdę wyglądała gospodarka polska okresu powojennego do chwili obecnej? Może zamiast bazować na opiniach dziadka, czy ojca, wyidealizowanych przez upływ czasu (bo to czasy ich młodości), zapoznać się z historią i wyciągnąć z niej własne, oby konstruktywne, wnioski?

 

Przewijające się w popularnej piosence słowa refrenu znakomicie oddają sedno tej sytuacji: „ale to już było i nie wróci więcej, lecz do przodu się wyrywa głupie serce…”. I do przodu wyrywać się powinno, co podkreśla inny znany bard, śpiewając „ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy…”. Może zatem z nutką żalu spojrzeć na to, co za nami i z optymizmem, choćby umiarkowanym iść do przodu.

 

Gdybyśmy oceniali polskie rolnictwo w sposób retrospektywny, sięgając wstecz, warto rozpocząć tę podróż od okresu po drugiej wojnie światowej, przeprowadzona wówczas reforma rolna utworzyła bowiem zręby dla współcześnie funkcjonującej formy rolnictwa (z dominacją gospodarstw indywidualnych), prześledzić pierwsze pięciolatki gomułkowskie, „bigosowy socjalizm” Gierka i jego upadek, raczkowanie gospodarki rynkowej, okres przed wejściem i samo wejście do UE, a w końcu ocenić aktualną sytuację i rysujące się na dzień dzisiejszy perspektywy rozwoju rolnictwa. Ta retrospektywna wycieczka może niektórych przynudzi, ale zdecydowanie uzasadni szczególną rolę produkcji mięsa, zwłaszcza wieprzowego dla nastrojów społeczno-politycznych w naszym kraju na przestrzeni minionych 7 dekad, tym bardziej, że „rewolucja zaczęła się od pasztetowej”.

 

 

 

 

 

Bieżący numer

Sklepik internetowy